czwartek, 4 czerwca 2009

Antychryst (5/6)

Wczoraj na pokazie w kinie Muranów obejrzałem najnowsze dzieło Larsa von Triera "Antychryst" (w rolach głównych Willem Dafoe i Charlotte Gainsbourg). Słowa samego reżysera stwierdzającego, że "jest najlepszym reżyserem na świecie" mają w sobie wiele prawdy. Ale należałoby jeszcze dodać, że jest równie niezrozumiały jak genialny.

Nie uwierzę nikomu, kto powie, że w pełni zrozumiał ten film. Obraz do bólu przepełniony jest symbolami, prawie nic nie jest w nim pokazane "wprost". Widz w każdej minucie filmu musi analizować pojawiające się elementy i łączyć je samodzielnie nie uzyskując żadnej pomocy od reżysera czy aktorów. Siła filmu tkwi głównie w nastroju niepewności i przygnębiania. Obserwując zmagania bohaterów z żalem po utracie dziecka, dodatkowo okraszone nad wyraz odważnymi scenami seksu i przemocy, widz staje się coraz bardziej podatny na budowany nastrój niepokoju. Symbolika religijna objawiająca się w nawiązaniach do drogi krzyżowej, czy pogrzebania w grocie (i wiele innych, których interpretacji nawet się nie podemuję) w połączeniu z wypaczonymi tezami dotyczącymi natury ludzkiej (tej złej) i procesów czarownic sprawia ogólne wrażenie chaosu. Ale to przecież właśnie "chaos króluje" (podtytuł jednego z segmentów filmu).

Szalę na korzyść filmu ostatecznie przechyliły fragmenty dotyczące przyczyn bólu i żalu głównych bohaterów (śmierć dziecka). Poszczególne elementy rozrzucone po filmie ułożyły w całość stosunek matki do dziecka. Matki, która przepełniona strachem, gotowa była okaleczyć dziecko (zakładając mu odwrotnie buty) tylko po to, aby się od niej nie oddalał. A ostatecznie i tak maluch postawił kilka kroków za dużo przypłacając to życiem.

Kobieta targana wyrzutami sumienia, popada coraz bardziej w szaleństwo. Jej mąż usiłuje jej pomóc nie zdając sobie sprawy, że brnąć ku przyczynom strachu tylko pogarsza sytuację. Wyrzuty sumienia powodowane między innymi faktem, że czas gdy syn szedł na spotkanie śmierci, oni spędzali upojnie w łóżku, doprowadziły do wypaczenia aktu seksualnego w jej wykonaniu. Sama pragnęła wracać do tych uczuć, ale jednocześnie chciała karać się bólem za to, że nie potrafiła ochronić syna.

Od samego początku w filmie pojawiają się "trzej żebracy" (pomysł zaczerpnięty z wiersza Williama Butler Yeats'a "The Three Beggars") ukryci początkowo pod postacją figurek na stole, później fałszywego gwiazdozbioru, a ostatecznie trzech zwierząt. Żal, Ból i Rozpacz wystąpiły w filmie jako zwiastuny śmierci. Bohaterka stwierdziła, że jeszcze nie czas na śmierć, bo nie zjawili się trzej żebracy. A kiedy już byli w komplecie nie było odwrotu. Ktoś musiał umrzeć.

Początkowo dawałem filmowi ocenę 4+, ale po ochłonięciu z emocji doszedłem do wniosku, że zasługuje na pełne 5 punktów. Aktorsko bez wątpienia na 6. Doskonała kreacja Charlotte Gainsbourg (nagroda aktorska w Cannes) po prostu wbija w podłogę. Film posiada piękne zdjęcia i doskonały dźwięk (muzyki jest w nim mało, ale też bardzo dobrze przysłużyła się budowaniu nastroju). Prolog sfilmowany całkiem inaczej niż reszta filmu jeszcze bardziej podkreśla unikalny charakter i emocje wydarzeń będących przyczyną późniejszych wydarzeń. Całość zawiera wiele brutalnych scen (już nigdy nie spojrze tak samo na nożyczki).

Ogólnie uważam, że film nie nadaje się do oglądania w kinie. Mój nastrój prysł, kiedy widownia zaczęła się podśmiewywać (pewnie w reakcji na pełnię ukazanych emocji). Wolałbym obejrzeć go w mniejszym gronie.

Ale trzeba przynać, że film wygrał w ogólnym odbiorze. Widzowie wychodząc dyskutowali o filmie. Staliśmy razem kilkanaście minut, a później w metrze rozmaiwaliśmy o tym jak zrozumieliśmy poszczególne fragmenty. A nasze interpretacje czasami się różniły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz