środa, 2 grudnia 2009

Zabójcze ciało (2.8/6)

Ten film nawet nie zapowiadał się ciekawie. Może za oceanem Megan Fox gwarantuje zainteresowanie filmami, ale czemu gwiazda hitów kinowych takich jak "Transformers" i "Transformers 2" zagarała w takim filmie? Może wydawał się jej dobrym krokiem w celu uniknięcia zaszufladkowania?

Sama koncepcja głównych postaci jest nam doskonale znana. Para bohaterek, wielkie przyjaciółki z piaskownicy (dosłownie) trzymają się razem w szkole - jedna jest kujonką w okularach, a druga puszczalską (ale cicho-sza) cheerleaderką. Spragniona wrażeń Jennifer (ta cichodajka) zabiera swoją przyjaciółkę na koncert mało znanej grupy muzycznej. A tam rozpętuje się piekło (do końca nie wiadomo czy to był przypadek), a Jennifer wpada w sidła uroku wokalisty kapeli (też nie wiem co było tego przyczyną).

W każdym razie, nie wiedząc czemu, wszsycy biorą ją za dziewicę(!), a ona mając nadzieję, że przyznanie im racji odwiedzie ich od chęci gwałtu zbiorowego(!) potwierdza tę głupią tezę. Okazuje się, że członkowie kapeli nie są zainteresowani jej ciałem (ot zaskoczenie), ale chcą ją, jako dziewicę, złożyć w ofierze demonom, co ma zagwarantować im sukces muzyczny. Tak... już płaczecie ze śmiechu? Będzie jeszcze lepiej - bo przecież ona nie jest dziewicą, a odprawiony ryruał sprawia, że powraca opętana przez demona, który musi się żywić krwią - głównie facetów ulegających jej wdziękom (ot nowina). Swoją drogą zastanawiam się co by było, gdyby nie była ładna... jak demon zwabiałby swoje ofirary? Bo tak, to poszedł na łatwiznę.

Biorąc pod uwagę sposób narracji w filmie, zakończenie też nie jest zaskoczeniem. Naprawdę nie wiem, jak coś takiego mogło wyjść spod ręki autora scenariusza "Juno".

Ok... tyle o fabule. O aktorstwie nie powiem nic - bo nie ma o czym - i jakoś mnie to nie dziwi.

Film sprawia wrażenie jakiejś młodzieżowej telenoweli w podwyższonej kategorii wiekowej. Kilka ciekawych scen (oczywiście z Megan), ale nic o czym warto się rozpisywać. Ten film to typowo rozrywkowa sieczka, która od razu przypomniała mi film "Tamara", który zapamiętałem jakoś bardziej pozytywnie. Jeśli lubicie amerykańskie, nowoczesne młodziezowe wideoklipy... to miłej zabawy. Ja odpadam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz