wtorek, 2 lutego 2010

Droga (5.4/6)

Uwielbiam kino spod znaku apokalipsy. Zagłada ludzkości spowodowana niekoniecznie przez spadające z nieba meteoryty, wirusy, czy efektowne wybuchy na słońcu, też nadaje się do sfilmowania. Bo przecież nie chodzi o pokazanie samego efektu kataklizmu, ale tego jaki ma wpływ na ludzi.

"Droga" to właśnie film o ludziach, a konkretnie o ojcu i synie. Podczas ich wędrówki, najczęściej w nocnych snach, przewija się jeszcze żona/matka. Obaj za nią tęsknią, ale nie mogą sobie pozwolić na chwile słabości. Bo wszędzie czai się śmierć. Śmierć nie z rąk obcych czy oszalałej bestii, ale czegoś bardziej groźnego - innych ludzi.

W świecie, który dobiegł końca, a natura dogorywa wśród popiołów, starają się egzystować ostatni ludzie. Nie ma prądu, brakuje żywności, panuje chłód... nie ma cywilizacji. Wszędzie grasują bandy kanibali. Tu nie ma miejsca na zaufanie. Każdy może liczyć tylko na siebie.

Wśród ruin świata, drogą na południe, idzie ojciec i syn. Ojciec wiedząc, że prędzej czy później braknie go, chce nauczyć syna jak przetrwać w tym co pozostało ze świata. Żyć według kodeksu, który zakłada wiarę we własne siły i unikanie obcych. Nie ufaj nikomu. 

Co czyni nas ludźmi? Nasz umysł? Nasze umiejętności? Cywilizacja? A może dusza?

Odpowiedź nie jest prosta, ale może droga ojca i syna naprowadzi was na odpowiedź. Bo przecież nie ma nic silniejszego niż miłość rodzica do jego dziecka. Nawet jeśli jest to ostatnia rzecz (to trochę złe sformułowanie) jak pozostała mu na ziemi.

To nie jest piękny film. To nie jest radosny film. Nie ma dobrego zakończenia.

Ten film jest jednak wyjątkowy. Bo jak często zdarza się, że taka ponura wizja trafia na ekrany kin? 

"Droga" to bardzo ponura wizja, która nie pozostawia nawet nadziei. Może ktoś zobaczy jakiś przebłysk na sam koniec filmu, ale ja jej nie zobaczyłem. Ta wizja stworzona przez Cormaca McCarthy'ego (autora równie dobrego i prawdziwego "To nie jest kraj dla starych ludzi") zdaje się epatować niesamowitą mieszanką uczuć. Miłość zderza się z okrucieństwem, bezsilność z rezygnacją... 

Na koniec pozostaje tylko jedno pytanie: Czy jest dla nas jakaś nadzieja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz